"Kiedy opakowanie staje się pasją" - rozmowa z Markiem Boczkowskim

Skąd pomysł na produkcję opakowań z tektury?
Marek Boczkowski: To kontynuacja rozwijającej się od lat 80. działalności założonej przez mojego stryja. W niewielkim zakładzie w Nowym Dworze Mazowieckim powstawały opakowania z tektury i papieru, m.in. koperty. Za jego przykładem pierwsze kroki w biznesie stawiali również inni członkowie rodziny, także moi rodzice. Działalność rozwinęła się na dobre, gdy nadeszła transformacja ustrojowa. Przez rok pracowałem u rodziców, ale ponieważ lubię sam decydować o moim życiu, rozpocząłem własną działalność. Produkcja opakowań stała się moją pasją, gdy odkryłem, że ten sektor przemysłu ma przed sobą przyszłość, a do rozwoju przydają się nowe pomysły i kreatywność, których mi nie brakowało.
Jednak do takiej działalności potrzebne są też maszyny. Skąd brał Pan na nie pieniądze?
Na początku zakup maszyn finansowaliśmy z żoną z własnych oszczędności oraz niewielkich pożyczek od rodziców. To były bardzo proste, wręcz archaiczne ‒ nawet jak na tamte czasy ‒ maszyny. Jedną z nich, nożową prasę nacinającą, chcę odnowić i ustawić w holu firmy w charakterze eksponatu. Pozostałe urządzenia i maszyny kupowaliśmy w zależności od potrzeb i zleceń, których było coraz więcej. Oczywiście nie da się efektywnie rozwijać działalności, korzystając tylko z własnych środków. W pewnym momencie wzięliśmy niewielki kredyt na zakup maszyn i materiałów do produkcji.
Pieniądze pożyczył Bank Spółdzielczy?
Konta i kredyt mieliśmy w banku komercyjnym. Ale do czasu. W połowie lat 90. rynek był dość nieobliczalny, firmy pojawiały się i znikały. Mieliśmy problem z jednym z kontrahentów, który nie zapłacił nam za dostarczone opakowania. Nie mogliśmy spłacić bieżących zobowiązań i zakupić surowców potrzebnych do dalszej produkcji. Musiałem poprosić bank o kolejną pożyczkę na spłatę tych zobowiązań. Niestety, nie tylko nie otrzymaliśmy pieniędzy, ale dodatkowo bank się jeszcze wystraszył i zażądał natychmiastowego zwrotu pozostałych środków. Pojawił się więc kolejny problem. Należało szybko znaleźć inne rozwiązanie ‒ i tak trafiłem do Powiatowego Banku Spółdzielczego w Sokołowie Podlaskim Oddział w Miedznej. Rozmawiał tam ze mną dyrektor placówki, któremu przedstawiłem problem oraz opisałem rodzaj i specyfikę prowadzonej działalności. Wkrótce otrzymałem pożyczkę. Wtedy dotarło do mnie, że Bank Spółdzielczy nie skupia się tylko na liczeniu pieniędzy, lecz przede wszystkim potrafi słuchać swoich klientów. Wystarczy przyjść i porozmawiać o interesach. To było dla mnie miłe zaskoczenie.
Pieniądze pomogły rozwiązać bieżące problemy?
Umożliwiły spłatę zobowiązań. Od tego momentu zaczęła się szersza współpraca z Bankiem Spółdzielczym w Sokołowie Podlaskim. Spłaciliśmy zobowiązania w poprzednim banku i przenieśliśmy konta. W Banku Spółdzielczym mamy dzisiaj kredyty obrotowe i inwestycyjne. Od tamtego czasu nie zmieniałem już banku.
Nie kusiły oferty innych banków?
Czasami przyjeżdżają do nas przedstawiciele banków z różnymi propozycjami. Ale ja nie mam potrzeby zmiany. Przy działalności, jaką prowadzę, Bank Spółdzielczy spełnia moje oczekiwania ‒ oferta jest wystarczająca, zdarza się, że nawet bardzo atrakcyjna. Nasza współpraca układa się wyjątkowo dobrze. Zawsze mogę liczyć na rzeczową rozmowę z przedstawicielem Banku. Wiem, że każdy mój pomysł czy biznesplan spotka się z profesjonalną oceną i zrozumieniem. Gdy zamierzam ruszyć z nową inwestycją, to właśnie możliwość rozmowy o szczegółach przedsięwzięcia jest kluczowa. Cenię też fakt, że decyzje o udzieleniu finansowania podejmowane są szybko i na miejscu. Jestem więc w pełni zadowolony z tej współpracy.
Mija ćwierćwiecze działalności Pańskiej firmy. Czy spodziewane są jakieś uroczystości?
Myśleliśmy o tym, ale obecnie raczej nie damy rady. Niedawno ukończyliśmy bowiem kilka ważnych projektów i właśnie na nich skupiamy niemal całą swoją energię. Jubileusz będziemy świętować prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku.
Czasami przyjeżdżają do nas przedstawiciele banków z różnymi propozycjami. Ale ja nie mam potrzeby zmiany. Przy działalności, jaką prowadzę, Bank Spółdzielczy spełnia moje oczekiwania ‒ oferta jest wystarczająca, zdarza się, że nawet bardzo atrakcyjna. Nasza współpraca układa się wyjątkowo dobrze. Zawsze mogę liczyć na rzeczową rozmowę z przedstawicielem Banku.
Ważne projekty, czyli?
Niedawno zakupiliśmy nowoczesne maszyny. To kompletna linia wycinająca i sklejająca opakowania. Do tego kolorowa maszyna drukująca na opakowaniach. Z tego powodu musieliśmy też rozbudować halę. Obecnie projekty zostały zakończone, a maszyny już działają. Musimy teraz chwilę odpocząć i nabrać rozpędu, czyli zwiększyć produkcję.
Pieniądze na zakup pochodziły z kredytu?
Rozważaliśmy różne opcje finansowania, m.in. leasing, ale ostatecznie wzięliśmy kredyt inwestycyjny. Bank Spółdzielczy w Sokołowie Podlaskim zaproponował warunki dopasowane do naszych potrzeb i możliwości. To była bardzo dobra oferta.
Z jakich produktów korzystacie obecnie w Banku?
Z kredytów inwestycyjnych, obrotowych i ‒ oczywiście ‒ kont firmowych. Mamy też konta prywatne, ale w tym wypadku uważam, że oferta Banku musi pójść jeszcze trochę do przodu. Brakuje szybkich płatności, z których korzystają osoby prywatne albo prowadzące sprzedaż internetową. Wprawdzie Tekmar nie sprzedaje swoich produktów przez internet, ale mam jeszcze inną działalność ‒ związaną z tekstyliami ‒ i tam bardzo przydałoby się takie rozwiązanie.
Kto kupuje Wasze opakowania?
Głównie firmy produkcyjne. Mamy przekrój branż: przemysł mięsny, mleczarski, meblarski, zabawkarski, owocowo-warzywny, ceramiczny. Zakłady naszych odbiorców znajdują się w promieniu 300 km od Tekmaru. Większa odległość powodowałaby wzrost kosztów transportu.
Czy zdarzają się nietypowe zlecenia?
W porównaniu z tym, w co pakowano produkty 10 lat temu, śmiało można powiedzieć, że nietypowa jest dzisiaj większość zleceń. Kiedyś opakowanie było po prostu pudełkiem chroniącym produkt, dzisiaj jest niemal równie ważne jak jego zawartość. Dlatego firmy ‒ by przyciągnąć uwagę klienta ‒ prześcigają się w wymyślaniu wzorów opakowań. A Tekmar dopasowuje się do tych wymagań. Ale najbardziej nietypowe zamówienie złożyła Szkoła Podstawowa w Węgrowie: dla tamtejszych uczniów wykonaliśmy bowiem wysoką na 1,5 metra szopkę noworoczną, którą wykorzystano w szkolnych jasełkach.
Jak wygląda przyszłość branży i firmy?
Zapotrzebowanie na opakowania tekturowe rośnie, ale rośnie też konkurencja. Jesteśmy średniej wielkości zakładem produkcyjnym, o średnim zaawansowaniu technologicznym. Stawiamy na wysoką jakość i trwałość. Nasze ekologiczne opakowania spełniają wysokie wymagania pod względem jakości. Dbamy też o środowisko naturalne. Odpady z produkcji trafiają do recyklingu. Cały czas obserwujemy trendy w opakowaniach ‒ i sądzę, że idziemy w dobrym kierunku.