„Za najbardziej bliski moim potrzebom uważam właśnie Bank Spółdzielczy” – rozmowa z Janem Wachem

Jan Wach: Kiedy i w jakich okolicznościach powstała Pańska firma? Skąd pomysł na taką działalność?
Historia Spółki El-In ma początek w roku 1974 – właśnie wtedy rozpocząłem działalność gospodarczą. Pamiętam jak dziś: był to mały zakład rzemieślniczy zatrudniający dwie osoby, który rozwinął się dzięki realizacji robót elektroenergetycznych. Nie było łatwo, jednak zawsze wytrwale dążyłem do obranego celu.
W 1989 roku Polska przeżyła transformację ustrojową, więc małe przedsiębiorstwa, które znalazły się na wolnym rynku, otrzymały możliwość rywalizacji oraz rozwoju. To było akurat coś dla mnie! Otrzymywaliśmy coraz większe zlecenia i zawieraliśmy pierwsze duże kontrakty. Od tego czasu zacząłem prawdziwą przygodę z biznesem, która trwa do dziś. Dzięki Bogu, ludziom i zasadom fair play mogliśmy się rozwijać tu, na miejscu, w mojej małej skierniewickiej ojczyźnie – dla mnie ma to ogromne znaczenie.
Przy okazji zapraszam do obejrzenia tej historii – widzianej moimi oczyma – na stronie El-in.pl.
Na jakie problemy napotykał przedsiębiorca, rozpoczynając działalność w latach 70.?
Problemów było dużo. Przede wszystkim – brak materiałów do realizacji inwestycji. Między innymi właśnie dlatego otworzyłem działalność poprzez Gminną Spółdzielnię Samopomoc Chłopska – GS świadczący usługi dla rolników. Na tę działalność można było otrzymać dotacje i łatwiej zdobyć potrzebne materiały.
Czy od początku firma działa w trzech obszarach: energetyce, kolejnictwie i budownictwie?
Startowaliśmy w branży energetycznej, świadcząc usługi dla służby zdrowia, oświaty i działając właśnie przez GS-y. Gdy w 1988 roku do firmy dołączył mój syn Tomasz, poszerzyliśmy działalność o budownictwo kolejowe, torowe i energetyczne. Zaczęliśmy kształtować firmę rodzinną, opartą na tradycyjnych wartościach i zasadach.
W 1997 roku kupiłem obiekty po byłej hucie szkła – tak zaczęła się ekspansja El-In na rynku krajowym. Dziesięć lat później do zespołu dołączył mój drugi syn – Dariusz. Bardzo się ucieszyłem, bo wiedziałem, że wzmocni to działalność firmy. Dariusz zajął się inwestycjami kubaturowymi.
Również w kolejnictwie szczycimy się wieloma modelowo zrealizowanymi projektami. Nasze prace charakteryzują się wysokim stopniem skomplikowania i wymagają zastosowania nowoczesnych technologii oraz urządzeń. Obecnie za rozwój budownictwa kolejowego odpowiada u nas Jacek Łyżeń.
Państwa działalność nie jest skierowana do masowego odbiorcy. Firma współpracuje z przedsiębiorstwami z branży energetyki. Czy to trudny i wymagający rynek?
Współpracujemy z dużymi partnerami, m.in. PKP Energetyka Budimex, PKP PLK SA, PGE, PSE. To rynek specjalistyczny, wymagający branżowej wiedzy i weryfikujący firmy poprzez kryteria jakości i terminowości. W tym przypadku wysoki poziom usług to standard.
Firma realizuje też prace związane z budową drugiej linii metra w Warszawie – cenne także dla wizerunku firmy. Czy to zlecenie jest dla Państwa nowym doświadczeniem?
Tak, jest to w pewnym sensie nowe doświadczenie, które jednak nie wykracza poza nasze kompetencje. Współpraca przebiega pomyślnie.
Kiedy i dlaczego podjęli Państwo współpracę z Bankiem Spółdzielczym w Skierniewicach?
Pierwsze konto założyłem w 1966 roku w BS w Godzianowie, wtedy też podjąłem pierwszą pracę. Wykonywałem usługi dla różnych instytucji, w tym dla Banku Spółdzielczego i jego pracowników. To właśnie ówczesna Pani Dyrektor zaproponowała mi założenie konta. W 1982 roku uruchomiłem drugie konto – w Banku Spółdzielczym w Skierniewicach.
Czy próbowali Państwo współpracować z innymi bankami?
Tak, jednak za najbardziej bliski moim potrzebom uważam właśnie Bank Spółdzielczy. Na dodatek jest on mobilny. Dlatego właśnie tu dokonywałem większości operacji finansowych. Dziś współpracujemy tylko z Bankiem Spółdzielczym w Skierniewicach.
Dostrzegają Państwo jakieś różnice między bankami komercyjnym a spółdzielczym?
Oczywiście. W komercyjnym jest więcej kontroli i wymaga się więcej dokumentów. A to dlatego, że pracownicy banku komercyjnego zazwyczaj nie znają swoich klientów, decyzje podejmują za nich inni pracownicy – w centrali, w Warszawie. Tymczasem w Banku Spółdzielczym cenną wiedzę o klientach czerpie się z otoczenia, a decyzje podejmowane są na miejscu. Z wiekiem człowiek staje się dojrzalszy i bardziej ceni relacje międzyludzkie.
Ilu pracowników zatrudniacie?
Obecnie około 220 osób.
El-In to firma rodzinna. Czy obecność rodzeństwa w zarządzie ułatwia rozwój firmy?
Zdecydowanie tak! Mamy wspólne preferencje i ułatwioną komunikację, co zwiększa decyzyjność. A także – zaufanie i motywację, bo pracuje się dla rodziny. To bardzo cenne. Mam nadzieję, że jest to również korzystne dla naszych pracowników, którzy – choć niezwiązani więzami krwi – są dla mnie jak rodzina. Taka z wyboru serca. I o tę całkiem sporą rodzinkę troszczy się na co dzień moja najmłodsza latorośl – córka Agnieszka – która upiększa naszą firmę kobiecą dłonią już od 14 lat.
Państwa plany na najbliższą przyszłość?
Niezmiennie od lat: stabilny rozwój i szeroko zakrojone przedsięwzięcia. Mamy biznesowe pomysły i wiemy, że dzięki BS-om nasze plany się spełniają. Nie twierdzę, że zawsze jest łatwo, czasem trzeba opuścić swoją strefę komfortu, by móc poszybować. Tego życzyłbym sobie i Państwu: by nasze wnuki realizowały własne marzenia i wytrwale dążyły do celu. A w przyszłości zostały cenionymi pracownikami lub pracodawcami naszej małej ojczyzny.
Wspieracie jakieś akcje społeczne w regionie?
Od rozpoczęcia działalności nieprzerwanie wspieramy akcje społeczne, sportowe i kulturalne. A przede wszystkim pomagamy ludziom w potrzebie. Ambasadorem dobrych zmian w regionie jest się przecież każdego dnia, a nie tylko bywa. Takie jest moje zdanie i – jak mniemam oraz obserwuję – Bank Spółdzielczy również je podziela.